sobota, 17 marca 2012

IV. Śpij Aniele (P)

    Wyjątkowo spokojna, cicha noc. Ty znowu stoisz na przystanku, zaciskając mocno dłonie w geście bezsilności. Po raz kolejny zawaliłaś sprawę. Tak, zwalaj na sznurówki, które rozwiązały Ci się kilkukrotnie podczas tej krótkiej przebieżki. Mogłaś wyjść chwilę wcześniej z klubu i spokojnie zdążyć na odpowiedni kurs nocnego. Ale nie, lepiej dopić kolejkę do końca. Inaczej nowi znajomi by się obrazili, prawda? Twoja sprawa, teraz musisz stać na tym cholernym nocnym chłodzie i czekać, nie mogąc nawet splunąć sobie w brodę, bo zaraz byś zamarzła. Tak. Stój i czekaj, starając się nie zasnąć, bo przegapisz kolejny autobus. Co? Czyżby na ziewanie Cię wzięło? Jak zabawnie... Na przyszłość uważaj, czy nikt niczego nie wsypuje do Twojego kufla. Czasem lepiej dmuchać na zimne. 
   A pro po zimnego... W sumie to zastanawiam się jakim cudem nie czujesz jeszcze chłodnego ostrza, przyłożonego do Twojej krtani. Otępienie alkoholem czy skutek sugestywnych wspomagaczy z Twojego trunku? A wuj wie, nie to teraz jest najważniejsze. Uwielbiam to uczucie, gdy ofiara sztywnieje śmiertelnie przerażona, zdając sobie nagle sprawę ze swojego położenia. W chwili, gdy chwyciłem Cię pewnie w pół, równocześnie dociskając kawałek ostrego metalu do gładkiej skóry, Twoje ciało przebiegł rozkoszny dreszcz. Zamruczałem zadowolony, wiedząc, że będę się dzisiaj dobrze bawił. Nie było potrzeby, aby zasłaniać Twoje delikatne usta, byś nie krzyczała. Gwałtowny skok ciśnienia krwi dostarczył świeżą porcję narkotyku do Twojego rozumku i w następnej sekundzie osunęłaś się bezwładnie. Najśmieszniejsze jest to, że cały czas wszystko dokładnie rejestrujesz, tylko mięśnie masz wyjątkowo odrętwiałe. No cóż, bywa...
   Z samej podróży zapamiętasz jedynie błyski latarni przebiegające po szybach, gdy będziesz leżała rozleniwiona na tylnich siedzeniach. Normalnie zabrałbym Cię na warsztat, lecz jednak się rozmyśliłem. Może czas na zmiany? W sumie to chyba zaczyna być chore. Tak. Zrobię sobie przerwę. Tylko co teraz zrobić z Tobą? W sumie i tak jesteś już martwa. Twoje spojrzenie jasno mówi, że i Ty dobrze o tym wiesz. Czy ten stan nie jest piękny? 
   Wiem. Zabawisz się w pięknego motyla. Powinnaś jednak wiedzieć, że nim owad dostanie piękne skrzydła, musi się przemęczyć w kokonie. Coś za coś, kochana. Po kilku minutach lądujesz jednak na warsztacie. Dziś nie będę delikatny, nie będę czerpał z tego przyjemności. Potraktuj to jako pożegnanie. Ponoć Starożytni w Egipcie podobnie postępowali. Zaskoczona obserwujesz jak kolejne fragmenty Twojego ciała znikają pod szczelnymi warstwami zielonego materiału. W końcu szorstki materiał zasłania również Twoje zielone oczy. Oczywiście nie zapominam o pozostawieniu wąskiej szparki, abyś mogła cieszyć się ostatnimi wdechami świeżego powietrza w Twoich martwych płucach. Moja mała, urocza mumia. 
   Mimo kilku warstw opatrunku, dobrze słyszysz radosny szum wiatru w koronach drzew. Tak, jesteśmy w lesie. Dobrze, że jesteś taka lekka, bo nie musiałem brać ze sobą taczki. Właśnie, muszę pamiętać, aby ją wyszorować jeszcze po poprzednim razie. Jednak nie to teraz jest najważniejsze. To Ty jesteś gwiazdą tej nocy. Słychać Twoje stłumione westchniecie. Spokojnie moja droga, zaraz zamkniesz na moment oczy, a gdy się ockniesz, będziesz pięknym motylem. Czujesz jak układam Cię ostrożnie na ziemi, odgarniam fragmenty połamanych gałęzi. Osłaniam Cię od wiatru iglastą gałęzią z pobliskiego świerku. Twoją uwagę przyciąga jednak uczucie przyjemnego mrowienia, które ogarnia Twoje usta, a następnie przeciska się pod materiałem wzdłuż reszty ciała. No tak, zapomniałem Ci powiedzieć, że będziesz leżała na mrowisku. Nie martw się, po kilku minutach czucie Ci wróci i w pełni poczujesz rozkosz przyjemnego bólu, jaki sprawią Ci te małe insekty. To ponoć oczyszcza. Po raz ostatni spoglądam na Ciebie, gdy zaczynasz się powoli szamotać pod pętami. Wzdycham całując Twoje czoło i strącam mrówkę ze swojego buta. Po chwili odchodzę skąd przyszedłem.
- Dobranoc Aniele...




Tym razem całkowity spontan, pisany w odpowiednich warunkach. Liczyłbym na pewną krytykę.
Zdrowia życzę;
Paradoks

1 komentarz: